Bezpieczeństwo w Ameryce Łacińskiej (cz. 3)
Ekwador
W Ekwadorze nie mieliśmy żadnych problemów. Chociaż spotkaliśmy amerykańską parę, która została napadnięta w biały dzień. Przystawiono im pistolet do skroni i nóż w okolicę brzucha po czym poproszono o pieniądze i aparat. Jakby to powiedzieć, była to propozycja nie do odrzucenia. W mieście Cuenca (jedno z piękniejszych miast w Ekwadorze) dwóch turystów zostało okradzionych przez „policjantów”. Powiedzieli, że muszą im oddać wszystko co mają, bo jak nie to im narobią problemów i kilka nocy spędzą za kratkami.
Aby uniknąć takich nieprzyjemność zawsze należy pamiętać, że policjant, który nas zatrzymuje musi być w policyjnym uniformie. Czasami wam powiedzą, iż są oni tajną policją. Jest to kompletna bzdura. Tajna policja ma ścisły zakaz rozmów z turystami (no chyba, że istnieje podejrzenie popełnienia poważnego przestępstwa takiego jak handel narkotykami). Dlatego jeśli ktoś podaje się za policjanta, a nie jest w mundurze to na 99% jest to oszust, który chce wyłudzić pieniądze.
W mieście Vilcabamba idąc wraz z Maxem i dwoma koleżankami z Irlandii mieliśmy nieciekawą sytuację. Z baru wyszedł podchmielony Ekwadorczyk wziął za rękę Laurette i chciał ją wciągnąć do baru, zapraszając na tequile. W tym momencie ujrzał naszą trójkę idącą kilka metrów dalej i zostawił dziewczynę w spokoju. Dowiedzieliśmy się, że tego typu zachowanie nie jest na porządku dziennym, niemniej jednak się zdarza.
Peru
W Peru napady z bronią w ręku są bardzo rzadkie. Bardzo jednak wielu ludzi zostało w Peru okradzionych. Nasza przyjaciółka Laurette z Irlandii straciła portfel, laptopa i cały plecak. Zostawiła go w hostelu na 30 sekund. I to wystarczyło, aby ktoś się nim zaopiekował.
Jeśli ktoś wybiera się do peruwiańskiej dżungli statkiem to musi szczególnie uważać. Statki takie płyną przeważnie od 3 do 5 dni. W tym czasie dochodzi do wielu kradzieży. I znów głównym bohaterem jest tutaj nasz przyjaciel Maxi, który został okradziony na takim statku. Jego znajomi również zostali pozbawieni kilku rzeczy.
Będąc w Cusco (dla nas najpiękniejsze miasto w Peru) bawiliśmy się w jednej z dyskotek. Wtem na momencie wpadła policja i wybrała sobie grupkę 60 obcokrajowców. Wszystkich wsadzili do policyjnych radiowozów. W tym również mnie. Szukali narkotyków. Raz na jakiś czas robią takie naloty na dyskoteki, wybierają tylko obcokrajowców. Cała ekipa idzie do aresztu na całą noc, aż do godziny 8 następnego dnia. Na szczęście Panki zaczął krzyczeć, że pracuje dla polskiej ambasady. Dlatego też po kilku minutach byłem już wolny.
Przestroga dla lubiących jakiekolwiek narkotyki – nie róbcie tego na dyskotekach w Cusco. A nawet jeśli nie mielibyście nic, nigdy nie wiadomo, czy by wam czegoś nie podrzucono. A potem poproszono o dolary, aby się wykupić.