Witaj na PlanyNaWakacje! Zaloguj się z

Relacje z wyjazdu: autostopem do Serbii

 

Wojna, Milosevic, pustynia, bieda – te hasła słyszałam najczęściej przed podróżą do Serbii. Stereotypy na temat tego kraju są w Polsce bardzo silne – niestety, zwłaszcza te negatywne. Oprócz tego, że kraj ten wyniszczony był wojną jeszcze pod koniec ubiegłego stulecia, nie wiemy o Serbii nic. Trudno – pomyślałam – skoro postanowiłam, to jadę. Tak zaczął się spełniać mój sen o Wielkiej Serbii.

 


 

Jeśli nie Serbia, to co?

 
Do wyjazdu do Serbii przygotowywałam się długo. Sprawdziłam wszystko. Czy potrzebuję wizy? Nie, nie potrzebowałam. A paszportu? Tak, koniecznie, chociaż na granicy sprawdzają tylko, czy jest – nikt do niego nie zagląda. Czy potrzebuję dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego? Nie, tym także nie musiałam się przejmować. Czy muszę znać historię kraju? Myślałam, że się bez tego obejdę… Okazało się, że powinnam jednak była poczytać o tym nieco więcej. Serbowie kochają rozmawiać o swojej historii!
 

IMG 2381 e1333555957390 Relacje z wyjazdu: autostopem do Serbii

 
Plecak, jak na doświadczonego autostopowicza przystało, wypchałam po brzegi rzeczami lekkimi, i przydatnymi – latarki, plastry, chustki na głowę, nieco ciuchów na zmianę i suchy prowiant. Naprawdę nie potrzeba brać ze sobą wiele – latem pogoda w Serbii jest piękna i raczej nie ma co spodziewać się deszczu. Poza tym to, czego zapomnisz z domu, dostaniesz od Serbów na miejscu.
 

Video: Serbia

 

 
Ale po kolei.
 
Autostopem z Gdańska do granicy węgiersko-serbskiej dostałam się w 40 godzin. Podobno miałam szczęście – znajomym podróżującym tą samą trasą zajęło to 3 doby! Na granicy Unii Europejskiej dopadł mnie lekki niepokój – jak okazało się później, jest to miejsce, w którym kończą się wszystkie znane mi zasady. Granicę przekraczałam nocą – ze śmiechem i zażenowaniem wspominam moment, kiedy zastanawiałam się, czy mogę zrobić zdjęcie.
 
Stereotypy to głupia rzecz… Możesz wiele stracić, jeśli wierzysz w nie bezkrytycznie. Przecież wojna w byłej Jugosławii skończyła się 20 lat temu! Dziś już wiem – jeżeli masz ochotę cyknąć fotkę, nawet uzbrojonemu strażnikowi na granicy, po prostu śmiało do niego podejdź. Nie dość, że pięknie zapozuje, to jeszcze da Ci potrzymać karabin!
 

Nigdy nie wierz stereotypom!

 
40 godzin bez snu i w podróży zrobiło swoje. Wciąż jeszcze zestrachana przekroczeniem granicy „tej strasznej Serbii” odeszłam kilometr od granicy i zaczęłam rozglądać się za bezpiecznym miejscem do spania. Zapytałam na stacji benzynowej – miły pan palący papierosa tuż obok dystrybutora gazu (w Serbii palić można w zasadzie wszędzie) powiedział, że tu niestety na nocleg nie mam co liczyć.
 


 
Podeszłam do zaparkowanych na postoju TIR-ów z pytaniem, czy mogę rozbić namiot koło drogi bez obaw, że obudzi mnie policja lub wojsko. W odpowiedzi usłyszałam zdanie, które do dziś powtarzam wszystkim, którzy pytają, jaka jest Serbia: „dziewczyno, to nie jest Francja, Niemcy, ani nawet Litwa. To jest Serbia. Tu wszystko jest legalne”.
 
Poranek przywitał mnie słońcem, skwarem i kawą od pana ze stacji benzynowej. Czułam się już pewniej i bezpieczniej, więc śmiało ruszyłam w drogę. I tu kolejne zaskoczenie! Drogi w Serbii są fantastyczne, przynajmniej te krajowe. Nawierzchnia jest wszędzie niemal nowa, z północy na południe Serbii ciągnie się wygodna autostrada (wprawdzie płatna, ale niedroga), a oznakowania zjazdów i kierunków Polska może Serbii jedynie zazdrościć. To dla Serbów powód do dumy – warto pochwalić ich autostrady, kiedy się z nimi rozmawia. Wdzięczny Serb z pewnością zaprosi Cię za to na drinka.
 


Komentarze

Zapisz się do newslettera
Interaktywna mapa świataSprawdź!
Ostatnio czytane
Podobne artykuły
Bloguj z nami
Zamknij okno Promocje Zobacz inne
Korzystanie z Witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Możesz zablokować cookies zmieniając ustawienia w Twojej przeglądarce. Więcej informacji w polityce cookies.x